S.K. - Właśnie, nieciekawe życie dla młodej dziewczyny.
M.T. - Nieciekawe, zaczęłam popadać w coraz większe przygnębienie. Na dodatek zaczęły się jakieś dolegliwości, czułam się źle. Koło PZN organizowało wycieczki, ale ja nie chciałam jeździć, bo czułam się chora.
S.K. - Ale chyba jakoś pokonała Pani te trudności. Czy ktoś Pani pomógł?
M.T. - Tak, ówczesny prezes koła nie pozwolił mi długo tak żyć.
Tarnowski Okręg PZN dzierżawił wtedy ośrodek w Roztoce koło Zakliczyna. Pod koniec kwietnia 1980 roku zorganizowano tam turnus rehabilitacyjny. Pan przewodniczący Jan nie pytał, czy chcę jechać, ale po prostu mnie zapisał.
Najpierw przeprowadził ze mną szczerą rozmowę, a potem oświadczył, że mam jechać i brać udział we wszystkich zajęciach. Znalazłam się wśród ludzi, którzy mieli różne pasje. Zrozumiałam, że życie nie kończy się na nabijaniu teksów, że można jeszcze coś robić. I tak zaczęła się moja praca w Kole PZN.
|