• 11.5. Matka: Rozumiem wściekłość, ale nie domagajmy się tylko podwyżek świadczeń
  • Wiedza I myśL (Pr 2590) internetowy miesięcznik tyflospołeczny wydawca I redaktor naczelny Stanisław Kotowski Maj 2014 Rok VI nr 5(65)/2014




    Download 0.82 Mb.
    bet48/54
    Sana22.07.2021
    Hajmi0.82 Mb.
    #15538
    1   ...   44   45   46   47   48   49   50   51   ...   54
    (Mówi matka okupująca Sejm)
    Rozmawiała Dominika Wielowieyska

    Źródło: Gazeta Wyborcza

    Data opublikowania: 2014-04-04, 04.04.2014

    Maja Szulc wczoraj w Sejmie: - Kto mnie zatrudni, jeśli będzie wiedział, że muszę być w domu na każde zawołanie?

    - Jak ktoś się zajmuje dzieckiem 24 lata i dziecko mu umiera na rękach, to jest w bardzo złym stanie zdrowotnym - mówi Maja Szulc, jedna z okupujących Sejm, matka niepełnosprawnego syna.

    Dominika Wielowieyska: Nie zamierzacie opuścić Sejmu?

    Maja Szulc: Absolutnie nie.

    Rozważacie zawieszenie protestu?

    - Rozważaliśmy. Ale okazało się po wtorkowym posiedzeniu sejmowej komisji, że po raz kolejny zostaliśmy oszukani. Premier powiedział nam: 1000 zł od maja, od 2015 r. - 1200 zł, a od 2016 r. - suma równa pensji minimalnej, czyli 1300 na rękę.Już wtedy podejrzewaliśmy podstęp, i nasze podejrzenia się sprawdziły. Dopiero we wtorek dowiedzieliśmy się, że kwoty się zgadzają, ale ta suma równa pensji minimalnej nie będzie waloryzowana, tylko będzie weryfikowana co trzy lata. To tak naprawdę zamrażarka. I np. w 2020 r. pensja minimalna będzie wynosiła 2 tys. zł, a my i tak będziemy mieli 1300 na rękę.

    To nie oznacza, że to świadczenie opiekuńcze będzie stało w miejscu.

    - Ale my chcemy, aby jego wysokość była powiązana ze średnią pensją, bo to gwarantuje regularny wzrost tego świadczenia.

    I opuściłyby panie Sejm i zawiesiły protest, gdyby ta kwota 1300 zł na rękę była co roku waloryzowana?

    - Tak, ale tylko zawiesiły, bo są inne sprawy do załatwienia.

    Czy nie lepiej opuścić Sejm i siąść do okrągłego stołu i zastanowić się nad kompleksową zmianą w systemie wsparcia dla opiekunów osób niepełnosprawnych?

    - Jesteśmy za taką dyskusją. My mamy swoje 14 postulatów, ale premier przyszedł do nas i powiedział, abyśmy wybrali jeden najistotniejszy, więc wybraliśmy wysokość świadczenia pielęgnacyjnego.

    Ale wiele z tych postulatów jest nierealnych. Chcecie, by państwo wypłacało świadczenie pielęgnacyjne opiekunom nawet wtedy, gdy osoba czy dziecko, którym się opiekowali, nie żyje.

    - To nie tak. Wcześniej osobom opiekującym się niepełnosprawnym dzieckiem przysługiwały wcześniejsze emerytury i ten rodzic był jakoś zabezpieczony. A teraz tych wcześniejszych emerytur nie ma. Jeżeli dziecko - nie daj Boże - umrze, to rodzic zostaje z niczym.

    Ci opiekunowie mogliby podjąć pracę, to byłoby dla nich lepsze z wielu powodów: psychologicznych, finansowych. Państwo płaci też za rodziców opiekujących się dziećmi niepełnosprawnymi składki zdrowotne i emerytalne, co w przyszłości da im prawo do najniższej emerytury po osiągnięciu wieku emerytalnego.

    - Jak ktoś się zajmuje dzieckiem 24 lata, i dziecko mu umiera na rękach, to jest w bardzo złym stanie zdrowotnym. Dawno wypadł z rynku pracy. To jak znajdzie zajęcie w wieku 50 lat?

    Państwo musi tej osobie pomóc w aktywizacji zawodowej, lepiej, aby skończyła kursy i poszukała pracy, bo to zazwyczaj oznacza lepszy status finansowy niż życie na zasiłkach.

    - To bzdury! O jakiej aktywności zawodowej pani mówi? My jesteśmy wypalone przez tę opiekę nad dzieckiem. Byłam na kursie asystenta osoby niepełnosprawnej, no i niech mi pani da pracę! Już teraz!

    Nie mogę, nie jestem pracodawcą. A może dla wszystkich opiekunów niepełnosprawnych lepiej by było, aby dostawali świadczenie, ale żeby też mogli dorabiać. Teraz nie mogą.

    - Wiele pań składało wniosek o opiekę nad dzieckiem do ośrodków pomocy społecznej. Na osiem godzin, proszę bardzo niech ktoś przyjdzie i popilnuje dziecka. No i jeszcze dwie dodatkowe godziny na dojazd w obie strony. Nikt mi tego nie zagwarantuje! To ja mam to dziecko na śmietnik wyrzucić? Zresztą pracownik socjalny boi się zajmować tak niepełnosprawnym dzieckiem. A poza tym za takiego pracownika trzeba płacić.

    (W tym momencie protestujący pokazują mi pismo, z którego wynika, że płatność za godzinę to 2,25 zł).

    Minister pracy mówi, że projekt ustawy był gotowy, ale pani i inni nie chcieli się zgodzić na to, by różnicować pomoc ze względu na stopień niepełnosprawności.

    - Ale to świadczenie już przysługuje tylko tym, którzy opiekują się dziećmi o znacznym stopniu niepełnosprawności. Tu już nie ma co różnicować. A poza tym my mówimy o świadczeniu dla rodzica, a nie dla dziecka.

    A czy nie można zmienić systemu tak, że w przypadku dzieci o znacznym stopniu niepełnosprawności znosi się zakaz pracy dla opiekunów, ale jednak to świadczenie jest zróżnicowane. I jeśli to dziecko np. chodzi do szkoły integracyjnej, rodzic ma jednak kilka godzin wolnego w ciągu dnia, to świadczenie jest niższe. A jeśli opieka jest całodobowa, bo stopień niepełnosprawności jest najwyższy, to świadczenie jest najwyższe.

    - A ja tu muszę panią ostudzić, bo jeśli nawet dziecko chodzi do szkoły integracyjnej, to nie jest tak, że rodzic ma czas wolny. Ja mam dziecko w normie intelektualnej, które obejmuje obowiązek szkolny. On idzie do szkoły, ale ja muszę być pod telefonem, bo moje dziecko ma padaczkę. Kto by mnie zwolnił z pracy, gdybym miała telefon ze szkoły, że coś się dzieje?

    Kodeks pracy nakazuje pracodawcy, aby dał pani taką możliwość. Ale wciąż myślę raczej o jakimś elastycznym zajęciu, nie w pełnym wymiarze godzin.

    - Ale kto by mnie zatrudnił, wiedząc, że ja jestem w takiej sytuacji, i muszę być w domu na każde zawołanie? A przecież ja też muszę odpocząć i to jest ten czas, gdy mój syn jest w szkole. Nie dam rady.

    Minister pracy mówi, że sumując wszystkie świadczenia, opiekunowie dostają w sumie 1,5-2 tys. zł. Ile pani dostaje w sumie pieniędzy?

    - Ja dostaję w tej chwili 620 zł na rękę plus 200 zł rządowej pomocy jako rodzic, który musiał zrezygnować z pracy na rzecz opieki nad dzieckiem niepełnosprawnym. A moje dziecko dostaje na rehabilitację 153 zł.

    W sumie teraz jest to około tysiąca złotych.

    - Tak, ale zaznaczam, że nie można tego tak sumować, bo to są dwa świadczenia. Jedno jest dla rodzica, drugie dla dziecka.

    Resort twierdzi, że możecie występować o rozmaite zasiłki celowe: na opał, na leki, na mieszkanie.

    - Ja z tego nie korzystam, bo to jest obwarowane progiem dochodowym i to mi się już nie należy. Mam zdrową córkę i pracującego męża. To trzeba naprawdę przymierać głodem, żeby te zasiłki dostać. Próg to na rękę ok. 620 zł dochodu na osobę.

    Opiekunowie dzieci niepełnosprawnych mogą dostać dofinansowanie do turnusu rehabilitacyjnego.

    - Turnus kosztuje 3-4 tys. zł, a my musimy to dofinansować. Nie stać nas.

    Ministerstwo twierdzi, że taki turnus kosztuje 1,5 tys. zł, z czego np. 20 proc. musi zapłacić rodzina.

    - Nie ma takich turnusów za 1,5 tys. zł. A poza tym nie chcemy jeździć do sanatorium, gdzie głównym punktem są wieczorki zapoznawcze. Chcemy rehabilitacji z prawdziwego zdarzenia. My ministrowi mówiliśmy, jak to wygląda.

    Do sprzętu rehabilitacyjnego państwo dopłaca 80 proc.

    - Ale taki sprzęt kosztuje 20-40 tys. zł. To niech pani sobie policzy te 20 proc. Dla nas to gigantyczny wydatek. Z czego te kilka tysięcy dołożyć? Z tych 600 zł, które dostajemy na rękę?

    (Jedna z protestujących pokazuje mi dokument: 4,5 tys. zł ze środków własnych za sprzęt, a NFZ zapłaciło 3 tys. zł).

    Jak panie reagują na oskarżenia internautów, że jedna z protestujących zamieściła na Facebooku zdjęcia z wakacji w Chorwacji, a przecież tylu ludzi nie stać na takie wakacje?

    - Tak, była na wakacjach. A to my mamy we włosiennicach chodzić? A czy rodzina nie może pomóc i zrobić zrzutki na sfinansowanie takiego wyjazdu, żeby mieli choć trochę radości i dziecko zobaczyło trochę świata? Już taka zawiść? Ktoś chce się z nią zamienić? Ja też jednorazowo mogę dostać pomoc od rodziców, ale to jest raz na jakiś czas. Takie oskarżenia to obelgi.

    Inni też wyciągają rękę po pomoc, tylko skąd wziąć na to wszystko? Trzeba komuś zabrać. A wy postrzegacie każdego, kto do was przyjdzie, jako wroga, który ma górę pieniędzy, ale ze złej woli nie chce wam dać.

    - Nie, wcale tak tego nie postrzegamy.

    Premiera nazwałyście oszustem i kłamcą. Przecież należy mu się minimum szacunku.

    - Oszukał nas, mówił, że system się zmieni. I co?

    Przecież w ciągu kilku lat to świadczenie pielęgnacyjne wzrosło o 100 proc. Wiem - jest małe, ale rośnie.

    - Tak, wzrosło. Ale my każde kolejne 100 zł musiałyśmy wydrzeć protestami. Ja nie chcę obrażać obecnie rządzących, bo te zaniedbania są wieloletnie, z czasów, gdy Tusk nie był premierem. Każda partia ma swoje za uszami.

    Niektórych przyjmujecie ciepło, np. Arkadiusza Mularczyka, który też kiedyś był w partii rządzącej, a przepędziłyście Piotra Ikonowicza, który broni najmniej zamożnych.

    - Rozmawiamy z różnymi politykami, ale nasz protest nie jest upolityczniony. Tego Ikonowicza nie znam. On tu chciał zakłócić protest, kiedy rozmawiałyśmy z premierem. Mówił o tych eksmisjach, chciał załatwiać swoje sprawy, a my nie o tym wtedy rozmawialiśmy.

    Lider "S" Piotr Duda do was przyszedł i zachęcał do wydzierania pieniędzy z gardła rządowi, ale jakoś nie mówił, skąd je wziąć. A przecież sporo pieniędzy marnuje się na przywileje związkowe.

    - My to wiemy. Różne osoby przychodzą do nas, ale dla nas jest najważniejsze dobro naszych dzieci. I my i tak, bez ich rad, wiemy, co mamy robić.

    aaa

    11.5. Matka: Rozumiem wściekłość, ale nie domagajmy się tylko podwyżek świadczeń




    Download 0.82 Mb.

    1   ...   44   45   46   47   48   49   50   51   ...   54




    Download 0.82 Mb.

    Bosh sahifa
    Aloqalar

        Bosh sahifa



    Wiedza I myśL (Pr 2590) internetowy miesięcznik tyflospołeczny wydawca I redaktor naczelny Stanisław Kotowski Maj 2014 Rok VI nr 5(65)/2014

    Download 0.82 Mb.