|
S.K. - Stąd wniosek, że nie można się zrażać początkowymi trudnościami i się załamywać.
A.B
|
bet | 12/61 | Sana | 22.07.2021 | Hajmi | 0,65 Mb. | | #15539 |
S.K. - Stąd wniosek, że nie można się zrażać początkowymi trudnościami i się załamywać.
A.B. - Tak, gdybym się załamała i zrezygnowała, nic by z tego nie wyszło. A w sumie okazało się, że logistycznie na studiach było mi znacznie łatwiej, niż w szkole średniej. Prawie wszystkie egzaminy miały formę ustną, nie musiałam zatem ustalać alternatywnych sposobów zaliczania. Dzięki notatnikowi brajlowskiemu nie przeszkadzałam nikomu stukaniem na maszynie. Poza tym dość często drukowałam notatki w czarnym druku lub kopiowałam na dyskietki i dzieliłam się nimi z kolegami. Podręczników ani lektur w brajlu nie było prawie wcale, jednak opanowałam już wówczas obsługę komputera na tyle, że skanowanie nie stanowiło problemu. W tym względzie zawdzięczam wiele rodzicom, siostrze i szwagrowi, którzy często podczas moich całodziennych pobytów na uczelni, przygotowywali w domu potrzebne materiały. Dałam również ogłoszenie o poszukiwanych książkach na liście dyskusyjnej Typhlos, co zaowocowało otrzymaniem wielu zdigitalizowanych wcześniej pozycji.
S.K. - Na uczelni są też trudności z przemieszczaniem się - zajęcia niejednokrotnie odbywają się w różnych budynkach. Jak Pani sobie z tym radziła?
A.B. - Również pod tym względem wybrałam dobry kierunek, bo wszystkie zajęcia, z wyjątkiem wf-u, na który jeździłam z koleżanką i kolegą, mieliśmy w jednym budynku. A trasę na uniwersytet opanowałam dużo szybciej, niż do liceum, mimo że była zdecydowanie dłuższa. Prawdopodobnie stało się tak dlatego, że wyćwiczyłam już bardziej zmysł orientacji. Od czasów studenckich moją stałą nauczycielką nowych dróg jest mama. Robi to świetnie, chociaż nie ma fachowego przygotowania.
|
| |