Józef Szczurek
Źródło: Publikacja własna "WiM"
W poprzednim numerze "Wiedzy i Myśli" poruszony został bardzo ważny temat: praca niewidomych, słabowidzących i w ogóle inwalidów w dzisiejszej rzeczywistości. Kiedy przeczytałem, że tematem dyskusji będzie zatrudnienie niewidomych pomyślałem, że warto zabrać głos na ten temat. Jednak jest to dla mnie trudne zadanie.
Całe moje najbardziej aktywne życie dokonywało się w czasie, kiedy praca oznaczała pracę, płaca - płacę, a prawo - prawo. Teraz te zasady zostały wdeptane w błoto. I jak tu pisać o tym bez goryczy?
Dawniej, niezależnie od tego, gdzie pracowałem, w służbie zdrowia czy w wydawnictwach PZN, moje zatrudnienie oparte było na pisemnej umowie o pracę, a płaca na określonych przepisach prawnych. Te z kolei wynikały z odpowiednich ustaw i zarządzeń wydanych przez centralne władze państwa.
Moja sytuacja prawna nie różniła się niczym od sytuacji osób pełnosprawnych. Nie było w niej miejsca na fikcję, dowolność czy fałsz i nikt do mnie nie dopłacał. I to było uczciwe, dające poczucie godności obywatelskiej, wartości ludzkiej i równości społecznej. Takim statusem objęci byli wszyscy niewidomi w Polsce, którzy poprzez pracę chcieli i mogli włączyć się w normalny rozwój kraju. Teraz, nie wiadomo dlaczego i jak to się stało, że wszystko to przepadło.
Przed kilkoma dniami, jeden z zaprzyjaźnionych działaczy, opowiadał mi o zakładzie pracy chronionej znajdującym się na obrzeżach Warszawy. W zakładzie tym, jeśli na przykład inwalida zarobi 2000 złotych, otrzymuje na rękę 280 zł, a resztę wypłaca mu się w kosmetykach produkowanych na miejscu, które sam powinien sprzedać albo wyrzucić.
Ale to nie wszystko. Kosmetyk wartości 20 zł wycenia się na 80 albo i więcej złotych. PFRON na każdego pracownika dopłaca wieleset złotych, jednak suma ta wędruje do kieszeni przedsiębiorców.
Warto przytoczyć jeszcze inny przykład oszukiwania, wyzyskiwania i poniżania inwalidów w tak zwanych zakładach pracy chronionej. Grupa spryciarzy utworzyła zakład mający zatrudniać inwalidów, którym płacono jakieś grosze, natomiast na listach płac podpisywali oni wynagrodzenie kilkakrotnie większe niż otrzymywali. Oczywiście, nadwyżki bogaciły oszustów.
Nasuwa się pytanie, jak to się dzieje i dlaczego inwalida podpisuje odbiór płacy znacznie większej niż otrzymuje. Prawdopodobnie takich przykładów każdy z nas mógłby przytoczyć wiele więcej. Zagmatwane i przestępcze sytuacje w zatrudnieniu inwalidów w zakładach chronionych mają kilka wymiarów. Przede wszystkim wymiar moralny - dlaczego jednostki o wypaczonych charakterach mogą wyzyskiwać i oszukiwać ludzi niepełnosprawnych? Jak to się dzieje, że czują się bezkarne? Podobno, choć trudno w to uwierzyć, postępują zgodnie z istniejącymi przepisami. Gdzie są urzędy skarbowe i inne instytucje nadzorujące? I druga strona tego fałszywego medalu - dlaczego znajdują się ludzie, którzy wiedząc, że są wykorzystywani, zgadzają się na tę nieuczciwość, pozwalają, aby ich kosztem bogacili się inni, dlaczego nie mówią o tym głośno, nie piszą skarg do instytucji nadrzędnych.
Jest też chyba wymiar prawny. Może udałoby się znaleźć odpowiedź na pytania: kto stworzył przepisy pozwalające na okradanie inwalidów, komu to służy, jak to się dzieje, że akceptują takie draństwa państwowe instytucje finansowe?
Największą chyba wagę ma wymiar społeczny. Niewidomych, słabowidzących i innych inwalidów sprowadza się do roli żebraków, depcze się ich godność ludzką i obywatelską.
Mówiąc o wymiarze społecznym, trzeba również zauważyć, że nie wszyscy kierownicy zakładów pracy chronionej mają na uwadze jedynie własne interesy. Zależy to od ich moralności. Sprawdziłem, jak ta sprawa przedstawia się w spółdzielni "Nowa Praca Niewidomych" w Warszawie. Tu pracownicy traktowani są, jak dawniej. Otrzymują godną zapłatę, proporcjonalną do wykonanej pracy. Są przejrzyste dokumenty i każdy może do nich zajrzeć. W "Nowej Pracy" jest jednak sytuacja szczególna, bowiem na czele zakładu stoi znany i zasłużony działacz - Kazimierz Lemańczyk, który całe życie poświęcił służbie dla dobra niewidomych. Przytaczam ten przykład, ponieważ dowodzi, że można postępować uczciwie, mimo chaosu otaczającego instytucje zatrudniające inwalidów.
Pełniejsza ocena atmosfery i działalności w omawianej dziedzinie jest niezmiernie trudna, gdyż barierę nie do pokonania stanowi całkowita ciemność informacyjna, otaczająca problemy związane z anomaliami występującymi w pracy niewidomych i słabowidzących. Choć staram się na bieżąco śledzić prasę poświęconą sprawie inwalidów w Polsce, nie udało mi się w czasie kilkunastu ostatnich lat natrafić na jakąkolwiek publikację przedstawiającą to zagadnienie. Przy całkowitym braku informacji każde zło i podłość można łatwo ukryć. Szkoda, że organizacje zrzeszające inwalidów, w tym Polski Związek Niewidomych, tą problematyką w ogóle się nie interesują i na optymizm się nie zanosi.
Wydaje mi się, że w zaistniałych okolicznościach, najbardziej słuszna droga, którą iść powinni niewidomi, to uczyć się, zdobywać kwalifikacje, uzbroić się w cierpliwość i szukać pracy na własną rękę. Wiem, ze jest to trudne, ale przecież, przy odrobinie wiary w siebie i odważnej postawie wielu się udaje.
aaa
6.10. Świadomość, wola czy społeczne, ekonomiczne i prawne warunki?
|