• 5. ROZMOWA MIESIĄCA
  • Złudzenia, czyli o tym, jak na progu przełomu dałem się nabrać Jerzy Ogonowski




    Download 0.82 Mb.
    bet15/54
    Sana22.07.2021
    Hajmi0.82 Mb.
    #15538
    1   ...   11   12   13   14   15   16   17   18   ...   54

    Złudzenia, czyli o tym, jak na progu przełomu dałem się nabrać
    Jerzy Ogonowski


    Źródło: Publikacja własna "WiM"

    Lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku były dla mnie okresem mocnego zaangażowania w tzw. pracę społeczną, tak na rzecz utrzymania swego stanowiska zawodowego, jak i z tytułu działalności na rzecz niewidomych. Zapaść gospodarcza spowodowała, iż miałem dużo czasu, no i rodziła się wyraźna potrzeba znalezienia w tym kształtującym się na nowo społeczeństwie konkretnego miejsca dla siebie. W środowisku niepełnosprawnych kotłowało się również, chociaż - trzeba to wyraźnie powiedzieć - nowoczesnego spojrzenia było niewiele, jeśli w ogóle jakieś było. Naczelne władze PZN (nie mylić z naczelnymi ssakami) robiły raczej wrażenie, że chyba to wszystko, co się wyrabia, chcą przeczekać, a potem jakoś będzie.

    Pośród tych często pozornych ruchów "tam i nazad" pojawił się coraz wyraźniej problem, lansowany przez różne środowiska niepełnosprawnych, że należałoby powołać pełnomocnika ds. osób niepełnosprawnych tak na poziomie wojewódzkim, jak i rządowym. Wydawało nam się wtedy, że jest to rzeczywiście potrzeba chwili, i że taki pełnomocnik rozwiązałby mnóstwo spraw. Na spotkaniach rozmaitych, często przypadkowo zebranych stowarzyszeń, odbywały się głosowania nad wysuwanymi kandydatami, wśród których przez pewien czas i ja się znajdowałem. Potem okazało się, że te wszystkie kandydatury powstałe skutkiem tychże gremiów zupełnie nie zostały wzięte przez nikogo pod uwagę. Pełnomocnikiem na szczeblu wojewódzkim został zupełnie ktoś inny, ktoś kto na tych posiedzeniach nigdy albo prawie nigdy nie bywał.

    No, a później trzeba było uświadomić sobie, że wówczas ulegliśmy powszechnemu złudzeniu, jakoby taki pełnomocnik był swego rodzaju panaceum na wszystko. Z czasem zrozumiałem, że nastąpiło tu pomieszanie pojęć, gdyż podczas dyskusji poplątało nam się pojęcie "rzecznik" i "pełnomocnik". Gdybyż to jeszcze był pełnomocnik niepełnosprawnych... A tu przecież powoływano najpierw pełnomocnika Rządu, a potem niektórych wojewodów. Przeprowadzone więc kilkakrotnie głosowania mogły mieć co najwyżej charakter doradczy lub sondażowy. Boć przecież żaden rząd, ani żaden wojewoda nie byłby zainteresowany powoływaniem na to stanowisko kogoś narzuconego. Jakoś w ferworze debat, na bazie rodzącej się demokracji, nikt nie pomyślał, za wyjątkiem tych, co mieli w tym interes, iż pełnomocnik reprezentuje swego mocodawcę, a nie niepełnosprawnych. Dlatego zaraz okazało się, że powołany pełnomocnik może co najwyżej przekazać w górę różne postulaty, dezyderaty, pomysły i ewentualne żądania o niewielkiej sile rażenia. Ba, był przez krótki czas nawet i taki pełnomocnik, który sam przyznał, iż załatwiał w zasadzie wodę mineralną na zebrania. Był też i taki, który sam złożył rezygnację, nie godząc się na rolę kółka pośredniego (czyli niepracującego, żeby użyć terminologii technicznej).

    Także i dziś, w dobie dolnośląskiej pezetenowskiej zawieruchy, kiedy przekazywaliśmy z przewodniczącą KRO do wiadomości różnych władz pisma kierowane do okręgowych i naczelnych władz PZN, wzięliśmy pod uwagę również pełnomocnika Rządu. I od tego pełnomocnika dostaliśmy szybko odpowiedź, że nie jest on władny w żaden sposób wchodzić w tego rodzaju konflikty (tu następowało odwołanie do ustawy o rehabilitacji). A w kilka dni potem w radiowej Jedynce Janusz Weiss otrzymał od tegoż pełnomocnika informację, że nie jest on w stanie (ten pełnomocnik) podjąć sprawy niewpuszczonej do restauracji osoby na wózku. Wprawdzie są stosowne przepisy, ale to ta osoba musiałaby wystąpić do sądu, a w domyśle, winna czekać na Sąd Boży.

    Warto zatem, ucząc się na błędach, błędów tych później już nie popełniać. Warto pamiętać, że pełnomocnik Rządu może wprawdzie wyłuszczać problemy nawrzucane przez niepełnosprawnych, ale jego władza i kompetencje są żadne, analogicznie też ma się rzecz z pełnomocnikiem Wojewody. Nam potrzebny jest, wobec dynamiki rozwoju społecznego, kryzysu gospodarczego oraz konkurencyjnej walki na rynku niepełnosprawnym w stopniu znacznym, rzecznik praw osób niepełnosprawnych. Brak takiego rzecznika powoduje, że koszmarnie wadliwie działające mechanizmy przydzielania zleceń poszczególnym stowarzyszeniom nadal działają, chociaż cały świat widzi, że działają co najmniej wadliwie albo nawet szkodliwie. W dodatku już nie tylko pełnomocnicy, ale i decydenci w sprawach dotyczących osób niepełnosprawnych nie mają żadnych kompetencji w powierzonej im dziedzinie.

    Niepełnosprawny ma dziś wyraźnie możliwość wyboru przynależności do takiego stowarzyszenia, które mu odpowiada, w każdej chwili może opuścić tę organizację, która przestaje spełniać jego oczekiwania. Czy jednak zaskoczeni niepełnosprawnością dziecka i nieposiadający stosownej wiedzy rodzice będą w stanie upomnieć się o brajlowskie czasopisma dla takiego dziecka? Bogusław Witek w ostatnim numerze "WIM" bardzo krótko, a jednocześnie wyraziście pokazuje, jak jego oczekiwania przy wstępowaniu do PZN rozminęły się z rzeczywistością. Podobnie Henryk Lubawy - równie krótko i treściwie pokazuje, że z chwilą, gdy działania PZN nie pokryły się z jego zainteresowaniami, kontakty z organizacją wyraźnie osłabły.

    Warto jednak jeszcze brać pod uwagę, że człowiek, którego dotknie np. ślepota, nie jest w mocy racjonalnie poszukiwać stowarzyszenia, które spełniałoby jego oczekiwania. Stowarzyszeń jest mnóstwo, co sprzyja korupcji, poplecznictwu, nadużyciom. Spryciarze mają pełne prawo mieć nadzieję, że w tej masie ich działania nie zostaną zauważone, a zanim zostaną, to oni swoje i tak wydrą, przejdą na wysoką emeryturę i będą wypoczywać w glorii i chwale.

    Ale w końcu nie ja jeden uległem takiemu złudzeniu. A innemu złudzeniu, to znaczy pozornym przywilejom danym niewidomym, ulegają wielkie gremia do dziś. I nie ma jak dotąd sposobu, żeby przekonać te gremia, iż wszystkie te przywileje poważnie utrudniają rozwój zatrudnienia niewidomych.

    Może więc też warto by się zastanowić, czy dzielenie niewidomych i słabowidzących w perspektywie "odwiecznego konfliktu", nie okaże się wkrótce złudzeniem i absurdem. Pamiętam ze szkoły specjalnej, że mimo różnorakich sporów, bójek itp., wspólne wyjście na spacer czy wspólne sportowe albo porządkowe zajęcia oznaczały, że słabowidz łączy się z całkowicie niewidomym i działają razem. Nie było konieczne wygłaszanie kazań przez wychowawców czy nauczycieli na ten temat.

    Potem byłem niezwykle zdumiony, kiedy moja żona jako nauczycielka w tejże szkole była zbulwersowana faktem, iż musi słabowidzącym tłumaczyć, że oszukiwanie i pozostawianie niewidomych bez pomocy jest czymś nagannym. Mój z kolei pogląd na sprawę daje się streścić tak, że w wielu wypadkach słabowidzącym jest trudniej niż niewidomym. Oto bowiem niewidomego każdy od razu zidentyfikuje, bądź to po oczach, bądź po lasce, bądź wreszcie po samym sposobie poruszania się. Tymczasem słabowidz do jakiegoś momentu jest taki sam jak widzący, a potem nagle tłucze niespodziewanie talerz albo kopnie czyjąś torbę z zakupami. Wtedy zostaje potraktowany jako zwykły cham, a on po prostu akurat nie dojrzał. Kiedy słabowidz pomyli potrawę na stole szwedzkim, ale bierze ją dla siebie, to nikt nie musi wiedzieć, że zamiast jajka w majonezie nałożył sobie twarożek ze szczypiorkiem. Kiedy jednak zrobi taką zamianę niewidomemu, któremu pomaga, a ten nie lubi szczypiorku, powstaje problem, czy nie jest aby złośliwy. Dlatego, zanim PZN okaże się już całkowitym przeżytkiem, lepiej żeby nazywał się Polski Związek Niewidomych i Słabowidzących, a statut przewidywał pomoc stosownie do potrzeb danego osobnika. Chodzi o to, żeby nie ulegać złudzeniom i nie dawać się nabierać. Resztę czas pokaże.


    aaa

    5. ROZMOWA MIESIĄCA



    Download 0.82 Mb.
    1   ...   11   12   13   14   15   16   17   18   ...   54




    Download 0.82 Mb.

    Bosh sahifa
    Aloqalar

        Bosh sahifa



    Złudzenia, czyli o tym, jak na progu przełomu dałem się nabrać Jerzy Ogonowski

    Download 0.82 Mb.